
Teraz na warsztat ""The Man With The Red Face" wziął czołowy big roomowiec naszej planety czyli Hardwell. Co ciekawe nie zbeszcześcił oryginału zawiertarkowaniem go na śmierć (jak niektórzy by mogli się spodziewać), a raczej odniósł się do niego z dużym szacunkiem, dzięki czemu chyba możemy mówić o jednym z ciekawszych big roomowych numerów, jakie słyszeliśmy. W breakdownie pozostały główny groove i solówka saksofonowa, a w dropie producent nawiązał do oryginalnej rytmiki Człowieka z Czerwoną Twarzą, co wyszło mu tylko na dobre. A na pewno wyróżniło numer wśród innych i dodało mu energii: czy komuś się to podoba, czy nie - będzie hit!


Mark Knight & Funkagenda - Man With The Red Face (Hardwell Remix)
Nie zniszczył klasyka, dodał to co miał dodać od siebie i słychać tu jego brzmienie z wcześniejszych lat. Jak dla mnie bomba!
cytując komentarz :
"It was when music have soul",
Więc zważając na powyższe, ośmielę sie stwierdzić, że wersja Knighta też nie była niczym specjalnym. Ta hardwella to już poniżej wszelkiej krytyki. Odpowiadając na pytanie z tematu - Lipa, to za mało powiedziane.
Dla mnie 3 wersje są za***iste.
Remix Knighta i Funkagendy był jeszcze spoko bo oprócz solówki i charakterystycznych motywów zachował trochę tego czegoś z oryginału. Więc przejdzie. Ale to co zrobił Hardwell to litości
Głosowanie DJMaga trwa, więc bardzo trafne spostrzeżenie ;)