Trzy klasyczne, znane nam na pamięć numery Tiesto w trzech nowych odsłonach. Czy warto było się za nie zabierać, czy lepiej było nie zawracać nam głowy?
Zacznijmy od dwóch intrumentali – na
pewno w porównaniu do oryginałów mamy tu do czynienia z wersjami
lżejszymi. Co by nie mówić o klasykach miały w sobie potężne
uderzenie - „Traffic” swego czasu na szczycie holenderskiej listy
pop charakteryzował się mocnym beatem i porywającym, ale jednak
mrokiem.
Nowe remiksy nie mogły być lepsze od wersji Tijsa, ale czy są chociaż dobre? Gdybyśmy mieli wybierać, to Nash & Pepper wypada lepiej od Tristana Garnera – jeżeli już ktoś zabiera się za „Traffic”, to powinien z tego zrobić coś miażdżącego i zapierającego dech w piersiach.




Na koniec przejdźmy do „Love Comes Again”, które podbiło stacje radiowe swego czasu tuż po sukcesie „Traffic”. Hardwell zostawił sporo z oryginału, postarał się tylko, żeby nowy remiks brzmiał tak, jak brzmią sety jego samego, lub ...Tiesto, który przecież w tej chwili stawia właśnie na takie dźwięki. Nic dziwnego, że to często przez niego grany kawałek. Udana wersja? Który z remiksów zapamiętacie na dłużej, o którym można szybko zapomnieć?

